08
29
Kategorie (FILM, Film – recenzje). Autor: Marcin Grzeszczak, 29 sie 2010

„INCEPCJA” – Christopher Nolan

Incepcja - plakat

Sen jest swoistego rodzaju zagadką, a marzenia senne zawsze stanowiły kanwę wielorakich interpretacji i psychologicznych analiz. Nocne wizje odpoczywającego umysłu to prawdziwie wewnętrzny świat człowieka, skonstruowany według najbardziej szalonych praw fizyki. Odrębne uniwersum będące prywatnym światem każdego z nas, światem gdzie tylko my możemy egzystować i dokąd nie ma wstępu nikt inny, nawet gdybyśmy tego zapragnęli. Umysł buduje nowe konstrukcje z istniejących rzeczywiście elementów: wydarzeń, miejsc, osób. Czasem wykreowany przez neurony świat jest realnym odwzorowaniem tego istniejącego na jawie, a innym razem jego całkowitą metamorfozą, czymś niepojętym, całkowicie fantastycznym i surrealistycznym. Jak dziwnym by nie było miejsce, które w czasie snu eksplorujemy, jest ono dla nas – w tym stanie – realne. Jak zatem odróżnić sen od rzeczywistości, czy w ogóle jest to możliwe?

Christopher Nolan swoim filmem potwierdza, że jest jednym z najciekawszych obecnie twórców kina popularnego. Oryginalna fabuła, będąca wyzwaniem intelektualnym dla widza i nieszablonowe rozwiązania formalne stanowią o nowej jakości oglądanego widowiska, które pozostając wyśmienitą rozrywką nie unika poważniejszych filozoficznych zagadnień. Wyjściowy koncept jest dość prosty. Wyobraźmy sobie świat, w którym opracowano technologie (przy czym twórcy nie zagłębiają się w jej naukowe przedstawienie) pozwalającą dostać się do snu człowieka i aktywnie w nim uczestniczyć, a nawet – od podstaw go kreować. Bez zbędnych wstępów widz zostaje rzucony w filmową rzeczywistość, gdzie specjalista od takich właśnie wypraw, Dom Cobb (Leonardo DiCaprio), wykonuje kolejne zadanie. Gra toczy się o ogromne pieniądze dla zleceniodawcy i szansę na nowe życie dla bohatera. Sprytnie opracowany plan, ma pozwolić Cobbowi i jego zespołowi dokonać rzeczy, która jeszcze nikomu się nie udała – poprzez manipulowanie marzeniami sennymi Roberta Fischera (Cillian Murphy), mają skłonić go do decyzji korzystnej dla korporacji, która ich wynajęła. Jednak to nie sensacyjna intryga, niepozbawiona dramatyzmu i spektakularności, jest tutaj najważniejsza. To tylko powierzchnia, przykrywka. Prawdziwym dnem opowieści jest stan psychiczny bohatera i jego walka z tragicznymi wspomnieniami oraz niepewność rzeczywistości.

Reżyser poprzez subtelne szczegóły przedstawionego świat podsuwa odbiorcy pewne tropy sugerujące, że widowisko które oglądamy nie jest do końca tym, czym wydaje się na pierwszy rzut oka. Sposób realizacji pozwala widzowi od razu wniknąć w opowieść i gnać do przodu wraz z rozwijającą się fabułą. Bez wstępów i widocznych podziałów narracyjnych. Tak jakbyśmy nagle zasnęli i poddali się fali obrazów wykreowanych przez naszego wewnętrznego demiurga. Specyficzna maniera aktorska obsady, scenografia i efekty wizualne pozwalają na zawieszenie niewiary, ale jednocześnie delikatnie sugerują, że coś w tym wszystkim jest nie tak. Wyrobiony kinoman może domyślić się pewnych rozwiązań, które twórcy zaserwują podczas seansu, co jednak nie psuję pozytywnego wrażenia. Nolan niewątpliwie miał dokładnie przemyślany koncept historii, jednak jej interpretacja zależy tylko i wyłącznie od widza. Doświadczony reżyser unika prostych, nachalnie podanych rozwiązań. Bo czy możemy być w stu procentach pewni, że przedmiot – totem – mający zapewnić sennym podróżnikom kontakt ze światem jawy, też nie został wyśniony? A może tak naprawdę Christopher Nolan nigdy nie nakręcił „Incepcji”? Wy też nie byliście (nie będziecie) na nim w kinie i wcale teraz nie czytacie tej recenzji…

tytuł: INCEPCJA
tytuł oryginału: Inception
reżyseria i scenariusz: Christopher Nolan
zdjęcia: Wally Pfister
montaż: Lee Smith
muzyka: Hans Zimmer
scenografia: Guy Dyas
kostiumy: Jeffrey Kurland, Ken Crouch, Bob Morgan, Frances Sweeney
produkcja: Christopher Nolan, Kanjiro Sakura, Yoshikuni Taki, Emma Thomas
obsada: Leonardo DiCaprio, Joseph Gordon-Levitt, Ellen Page, Tom Hardy, Ken Watanabe, Dileep Rao, Cillian Murphy, Tom Berenger, Marion Cotillard, Pete Postlethwaite, Michael Caine, Lukas Haas
rok produkcji: 2010
kraj: USA, Wielka Brytania
czas: 148 min.

03
13
Kategorie (FILM, Film – recenzje). Autor: Marcin Grzeszczak, 13 mar 2010

„WILKOŁAK” – Joe Johnston

Wilkołak - plakat

Likantropia (wilczy obłęd) od wieków fascynowała i napawała grozą. Dawniej powszechnie wierzono, że niektórzy ludzie przy pełni Księżyca posiadają zdolność przemiany w wilka. Działo się tak najczęściej na skutek klątwy, lub pokąsania przez innego przeklętego. Monstrum siało śmierć i zniszczenie, niesłychanie odporne i nieczułe na rany zadawane zwykłą bronią. Tylko oręż wykonany ze srebra mógł zniszczyć bestię. Według jednej z legend – ocaleniem dla dotkniętego wilkołactwem była miłość.

Wilkołak pojawia się w kulturze od bardzo dawna. Rozgościł się na dobre w świecie literatury i kina. Obraz Joe’a Johnstona jest remake’m filmu z 1941 roku „The Wolf Man” w reżyserii George’a Waggnera. Twórcy zrezygnowali z panującej obecnie mody na przedstawianie postaci z filmów grozy na modłę telewizyjnych seriali dla nastolatków. „Wilkołak” jest swoistym powrotem do korzeni gatunku. Otrzymujemy brutalny, mroczny film, o gęstym klimacie żywcem przeniesionym z gotyckich opowieści. Lawrence Talbot (Benicio Del Toro) święci triumfy na scenach teatralnych Stanów Zjednoczonych. Na wieść o tajemniczym zaginięciu brata powraca po latach do rodzinnej posiadłości w wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii. Okazuje się, że przybył za późno. Ciało brata odnaleziono rozszarpane przez nieznaną bestię. Lawrence wspierany przez narzeczoną ofiary (Emily Blunt) postanawia dociec, co naprawdę się stało. Próbuje także poprawić relacje z sędziwym ojcem (Anthony Hopkins), nadszarpnięte samobójczą śmiercią matki. Wkrótce sam cudem uchodzi cało z masakry, jaką monstrum urządza w obozie Cyganów. Ranny zadane przez potwora goją się nad wyraz szybko. Do rozwiązania zagadki krwawych mordów Scotland Yard wyznacza Inspektora Abberline’a (Hugo Weaving), który swego czasu prowadził sprawę grasującego po Londynie Kuby Rozpruwacza. Tymczasem zbliża się nieuchronnie kolejna pełnia Księżyca…

Efekty specjalne, jak i cały film, nawiązują do klasycznych wzorców. Przemiana człowieka w wilka nie następuje błyskawicznie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różyczki, lecz trwa etapami, podczas których jesteśmy świadkami bolesnej i krwawej transformacji. Realizatorzy serwują nam klimatyczne widoki dziewiętnastowiecznego Londynu i efektowne, dynamiczne pościgi jego uliczkami i na szczytach dachów. Standardowa już dziś jakość komputerowych renderingów użyta jest ze smakiem i bez zbytniej, niepotrzebnej przesady. Także aktorsko film stoi na najwyższym poziomi kina rozrywkowego. Bryluje tutaj zwłaszcza Anthony Hopkins, którego gra jest na tyle sugestywna, że bez najmniejszego problemu jesteśmy w stanie uwierzyć w realność jego kreacji i grozę, którą epatuje. Również Benicio Del Toro staje na wysokości zadania. Lawrence w jego wykonaniu, to człowiek z krwi i kości, targany wewnętrznymi rozterkami i psychozami, a jednocześnie charyzmatyczny i dzielny. Wszystko to razem wzięte daje nowoczesny, klimatyczny film grozy, czerpiący garściami z klasyki kina.

tytuł: WILKOŁAK
tytuł oryginału: The Wolfman
reżyseria: Joe Johnston
scenariusz: Andrew Kevin Walker, David Self
zdjęcia: Shelly Johnson
montaż: Walter Murch, Dennis Virkler, Mark Goldblatt
muzyka: Danny Elfman
scenografia: Rick Heinrichs
kostiumy: Milena Canonero, Allison Wyldeck
produkcja: Sean Daniel, Benicio Del Toro, Scott Stuber, Rick Yorn
obsada: Benicio Del Toro, Emily Blunt, Anthony Hopkins, Hugo Weaving, Geraldine Chaplin, Simon Merrells, Gemma Whelan, Cristina Contes, Art Malik, Nicholas Day, Michael Cronin
rok produkcji: 2009
kraj: Wielka Brytania, USA
czas: 102 min.

02
14
Kategorie (FILM, Film – recenzje). Autor: Marcin Grzeszczak, 14 lut 2010

„SUSPIRIA” – Dario Argento

suspiria - plakatW deszczową noc młoda amerykanka – Suzy Bannion (Jessica Harper) – przybywa z Nowego Jorku do renomowanej szkoły Baletowej w Niemczech. I już tej pierwszej nocy jest świadkiem dziwnych wydarzeń. Jedna z uczennic ginie zamordowana w bestialski sposób przez nieznanego sprawcę. Wkrótce mają miejsce kolejne niepokojące i tragiczne wydarzenia. Dziewczyna próbuje dojść ich przyczyny. Jednocześnie zmaga się z trudami nauki, codziennymi treningami, wymagającymi pedagogami i snobistycznym towarzystwem koleżanek i kolegów.

Dario Argento to legenda włoskiego filmu grozy, sztandarowy reżyser nurtu zwanego giallo. Tym mianem określa się krwawe kryminały z domieszką horroru, popularne we Włoszech w latach 70-tych i 80-tych XX wieku. Nazwa giallo – z włoskiego żółty – pochodzi od koloru okładek tanich powieści kryminalnych, do których stylistyki filmy tego nurtu bezpośrednio nawiązują. Brutalne, pełne krwi i przemocy – nierzadko seksualnej – obrazy to swoisty pierwowzór współczesnych amerykańskich slasherów. „Suspiria” zniewala stylizowanymi zdjęciami, pełnymi mocnych, wyrazistych barw sąsiadujących bezpośrednio z pastelową paletą. Przez to nabiera charakteru bajkowego. Tak ukazany świat wydawałoby się bardziej przystaje do opowieści familijnej niż do horroru. Dzięki temu kontrastowi efekt grozy jest jeszcze silniejszy. Film będący ekranizacją powieści „Suspiria de profundis” Thomasa de Quincey’a, pełen jest różnorakich odniesień, do innych dzieł literackich, z czego najsilniej widać inspirację „Alicją w krainie czarów” Lewisa Carrolla. Bo przecież Suzy to taka inkarnacja Alicji. Normalna dziewczyna wrzucona znienacka w koszmarną, inną rzeczywistość, gdzie złe moce czyhają na niczego nieświadome ofiary.

Osobną kwestią jest muzyka. To właśnie psychodeliczne, pełne niepokoju kompozycje w głównej mierze odpowiadają za emocję, które odczuwa widz w trakcie seansu. Zgranie ilustracji dźwiękowych z obrazem jest fenomenalne. Mistrzowskie połączenie wszystkich składowych dzieła filmowego (obrazu, dźwięku, montażu, scenografii) dało w efekcie kanoniczny już dziś spektakl grozy. Klasyk, który nigdy się nie zestarzeje.

tytuł: SUSPIRIA
reżyseria: Dario Argento
scenariusz: Dario Argento, Daria Nicolodi
zdjęcia: Luciano Tovoli
montaż: Franco Fraticelli
muzyka: Dario Argento, The Goblins
scenografia: Giuseppe Bassan
kostiumy: Pierangelo Cicoletti
produkcja: Claudio Argento
obsada: Jessica Harper, Stefania Casini, Flavio Bucci, Miguel Bosé, Barbara Magnolfi, Susanna Javicoli, Eva Axén, Rudolf Schündler, Udo Kier
rok produkcji: 1977
kraj: Włochy
czas: 98

02
8
Kategorie (FILM, Film – recenzje). Autor: Marcin Grzeszczak, 8 lut 2010

„DAYBREAKERS” – Michael Spierig, Peter Spierig

daybreakers - plakat

Rok 2019, większość ludzi i zwierząt na Ziemi zmieniła się w wampiry. Wirus pochodzący od nietoperza odmienił diametralnie oblicze świata. Nowe społeczeństwo musiało przystosować się do nowych warunków. Życie w świetle zabójczych promieni słonecznych jest praktycznie niemożliwe, za to nocą, wydawałoby się, toczy się jak dawniej. Na pierwszy rzut oka zmianie uległa tylko dieta. W tym świecie podstawowym produktem żywnościowym jest ludzka hemoglobina. I właśnie to jest główny problem nowej społeczności. Krwawy deficyt bierze się stąd, że istot ludzkich zostało jak na lekarstwo. Wampiry pozbawione dostępu do pożywienia ulegają degeneracji, stopniowo zmieniając się w nietoperzopodobne monstra, pozbawione resztek ludzkich odruchów i inteligencji. W wielkich koncernach przemysłowych hoduje się ludzi, by zapewnić świeże dostawy pokarmu (nawiązanie do „Matrixa”). Jednak zapotrzebowanie jest ogromne i stale rośnie. Laboratoria naukowe bez wytchnienia pracują nad uzyskaniem substytutu. Niestety jak na razie bezowocnie.

Bohaterem filmu jest Edward Dalton (Ethan Hawke), hematolog pracujący dla jednego z koncernów. Targają nim wątpliwości i wyrzuty sumienia nad losem ludzi. Sam nie jest zbyt zadowolony ze swojej przemiany w wampira, z własnej nieśmiertelności i życia w mroku nocy. Przypadkowo spotkana grupa ocalałych ludzi, a zwłaszcza jeden z nich Lionel „Elvis” Cormac (Willem Dafoe) stanie się dla niego szansą, by pozostać człowiekiem i być może ratunkiem dla całego społeczeństwa.

Film proponuje nowe spojrzenie na wampiryzm. To już nie mistyczna klątwa, ale epidemia, całkowicie wyprana z jakiegokolwiek romantyzmu. To raczej nie jest horror z prawdziwego zdarzenia, tylko futurystyczna wizja i alegoria świata pogrążonego w kryzysie. Pełno tutaj symboliki mesjanistycznej i dywagacji nad konsumpcjonizmem i kondycją współczesnego człowieka. Obraz niewątpliwie posiada drugie dno, może niezbyt głębokie, lecz jak na standardy kina rozrywkowego jest całkiem nieźle. Technicznie bez zarzutu, aktorsko na poziomie (choć bez rewelacji – z drugiej strony, co tu jest do zagrania). Reżyserska spółka braci Spierig, nie mająca jak na razie wielkiego dorobku, znakomicie wywiązała się z zadania. Dzięki temu powstał film, który całkiem dobrze się ogląda i jednocześnie zwracający uwagę na istotne kwestie społeczne.

tytuł: DAYBREAKERS
tytuł oryginału: Daybreakers
reżyseria i scenariusz: Michael Spierig, Peter Spierig
zdjęcia: Ben Nott
montaż: Matt Villa
muzyka: Christopher Gordon
scenografia i kostiumy: George Liddle
produkcja: Chris Brown, Bryan Furst, Sean Furst
obsada: Ethan Hawke, Willem Dafoe, Sam Neill, Claudia Karvan, Harriet Minto-day, Jay Laga’aia
rok produkcji: 2009
kraj: USA, Australia
czas: 98

Strona główna
FILM
SERIALE
KOMIKS
KSIĄŻKI
Haiku
Ogólnie
Złote myśli i cytat
O mnie
Top Secret